niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 3

Tego dnia Pan Banan odprawiał mszę bredząc bez sensu, aby tylko było kazanie.


Tak naprawdę to go zajebał Natankowi, bo tak o nim głośno było. Też tak chciał. Jenak nie rozeszło się z hukiem, więc posłuchał szatana i dosypał do wody święconej i kadzidła marihuany.
Ludzie powoli schodzili się na mszę. Cisza. Wszyscy klękają, siadają, coś szepczą. Banan próbuje już trzecią butelkę wina mszalnego aż tu nagle po kościele rozlega się dziki śmiech wszyscy są szczęśliwi i robią fale przez cały kościół.
Od tej pory ludzie tłumami schodzili się na msze księdza Banana. Tym razem dodał do wody wódki (znaczy odwrotnie). Po mszy na stole zobaczył list:

Drogi Bracie, następnym razem dodaj kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. A teraz słuchaj i zapamiętaj:
- Msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po 45 minut;
- Jest 10 przykazań, a nie 12;
- Jest 12 apostołów, a nie 10;
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to "duże T";
- Jezusa ukrzyżowali, a nie zajebali i to Żydzi, a nie Indianie;
- Nie wolno na Judasza mówić "ten skurwysyn";
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w pizdu;
- Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić pociąg to przesada;
- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina;
- Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla;
- Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "kurwa mać";
- A na koniec mówi się "Bóg zapłać", a nie "ciao";
- Po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
- Ten obok w "czerwonej sukni", to nie był transwestyta. To byłem ja, Biskup.
Amen!


Banan jeszcze do końca nie otrzeźwiały czytał list robiąc dziwne miny i chwiejąc się.Nagle zachciało mu się do łazienki. Po załatwieniu sprawy zauważył, że nie ma papieru. Oczywiście zamiast niego użył listu od biskupa.
Szatan coraz bardziej władał Bananem. Zamiast "Ave Maryja" organista miał rozkaz grać "The Number Of The Beast". Niesłychanie szybko rozeszło się to po Polsce. Ludzie ze wszystkich zakątków kraju zjeżdżali się, aby zobaczyć czy tak dzieje się naprawdę. Przyniosło to ks. Bananowi niesłychaną sławę. Chociaż trudno było o nim już powiedzieć, że jest księdzem.
Kilkakrotnie zwoływano zebrania o wydalenie ks. Banana ze stanowiska, ale ludzie dzielnie go bronili. Niczym gruba baba swojego hamburgera. Nic jej go nie zabierze! 
Do szczytu doszło, gdy sam papież odwiedził kościół ks. Banana... 

 ~ | ~ 

Nie mam weny (chciałam napisać wanny), więc w opowiadaniu wykorzystałam fragment ze stronki tja.pl :)

2 komentarze: