wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 27

Po reklamach. 
Banan odpalił komputer i szybko zerknął, ile ostatecznie osób pojawi się na wielkiej imprezie z okazji urodzin Chrisa Rorlanda. 101 248! Jebane sto jeden tysięcy dwieście czterdzieści osiem luda, plus kilkadziesiąt tysięcy niezdecydowanych! 
- E, no to sporo. - Myśli sobie Banan. - Trzeba to przenieść w naprawdę ogromnie miejsce. I jakieś żarcie skombinować.
Po chwili namysłu postanowił najpierw załatwić to drugie. Złapał w bananową łapkę najnowszą nokię i wystukał numer do starej koleżanki - Magdy Gessler.
- Halo? - W słuchawce odezwał się kobiecy głos.
- Witam. Potrzebuję dużo jedzenia na JUŻ. - Zaczął Banan z ekscytacją. - Ze wszystkich twoich restauracji. Ma być tego tak dużo i więcej, jak ciebie.
- Słucham?! - Oburzyła się. - Czy coś pan sugeruje? 
- Ależ skąd! Po prostu są urodziny mojego przyjaciela. Na Facebooku się trochę uzbierało gości. Będzie fajnie!
- Ach, to ta wielka impreza dla niejakiego gitarzysty Sałatonu? - Pyta z zaciekawieniem.
- SABATATONU! Sa-ba-ton! - Wykrzyczał. - Piszesz się na to, Madziu?
-  Tak! Już dołączyłam do wydarzenia. Pakuje walizki. Będą schabowe i wódka! 
Banan nie wiedział jak dziękować. Cmoknął do słuchawki, podskoczył radośnie i zastanowił się, gdzie jest wystarczająco dużo miejsca na to wszystko. Ostatecznie zdecydował się na Wembley. Co prawda nie zamierzał tego wynajmować czy coś, ale... Bruce zapłaci. Odda się mu za to w naturze. 
Teraz przyszedł czas na ostateczne określenie miejsca. Klik! I już. pojawiło się 1 376 997 komentarzy. 
- Ale Chris się ucieszy! - Stwierdza z pewnością i zadowoleniem w głosie. 
Realizując swój genialny plan na wieczór, Banan schodzi do kuchni po Chrisa. Dostrzega go z Thobbe, jak oglądają romantyczny film w ogromnym telewizorze pana domu.  
Podchodzi na paluszkach za ich plecy, wyciąg spod pazucha różowy szalik i różowe królicze uszka. 
- A teraz mam dla Ciebie niespodziankę. - Mówi i rozpoczyna przywiązywanie szalika na wysokości oczu solenizanta.
Zaskoczony, nie wiedząc, co się dzieje, Chris, krzyczy. Ale po chwili zdaje sobie sprawę, że to tylko jego bananowy przyjaciel, który tak pięknie pachnie jedzonkiem. Oddaje się w jego ręce. Gdy na głowie ma już królicze uszka, Banan prowadzi go do garażu, wsadza razem z uradowanym Thobbe w samochód Brusa i zabiera na wielki BAL z wódką i schabowymi. 
Po drodze telefonuje do: Dickinsona i prosi Iron Maiden o przybycie, Stonesów, Ghost (bo msza), AC/DC i - żeby nie było nudno jakieś panienki - Spice Girls. O dziwo Bruce się zgadza, Ironi mają kilka dni wolnego od trasy. Rolling Stones będzie (podobało imsię poprzednio), Ghost z entuzjazmem również potwierdzili przybycie. Niestety AC/DC nie będzie, gdyż zwiedzają Biedronkę. Natomiast Spice Girls już dawno nie były na imprezie, więc chętnie przyjdą. Poza tym dołączyły wszystkie do wydarzenia. 
- Impreza roku sie szykuje! - Krzyczy Bana do chłopaków. 
Chris hihocze i radośnie podskakuje na siedzeniu, aż trzęsie się samochód.
Wysiadają. Chris, Thobbe i Banana stają z otwartymi z buziami. Ten widok sprawia ogromne wrażenie.

CDN
Кровь за кровь (krew za krew), Paulino.