sobota, 31 maja 2014

Rozdział 22

Każdy kanał informacyjny mówił tylko i wyłącznie o Bananie. On uśmiechnięty siedział na kanapie i cieszył się, że Bruce pozwolił mu tu przebywać. No to tak - spokój w domu, pełno kasy to trzeba coś porobić - tak Banan postanowił na początek zamówić pizzę. Nie było by w tym nic dziwnego, ani złego, gdyby nie zamawiał tego jak jakiś naćpany i gdyby nie zamówił aż dziesięciu! Wieczorem Bruce wrócił do domu. Zobaczył przy furtce gościa z pizzami.
- Dobry wieczór co tu się dzieje? - spytał nie wychodząc z samochodu.
- yy chyba... hehe... dzieńdobry wieczór - powiedział gościu od pizzy - to pan zamawiał?
- co? -
- no... yy... mogę prosić o autograf?
- a ja mogę prosić o wyjaśnienia co się tutaj dzieje?
- no zamówił pan 10 pizz.
Bruce był lekko zszokowany tym faktem. Przez cały wieczór prawie nie używał telefonu, a tu nagle mu się pizzy zamówiły.
- Nie zapłacę. Proszę chwile poczekać. Muszę coś wyjaśnić z moim kolegą.
Banan był trochę zdziwiony, że Bruce nie odebrał pizz.
- O co tu chodzi Banan?
- Trochę zgłodniałem... yyy myślałem, że wszyscy przyjdziecie? Ale no... no zamówiłem i ... zapomniałem, że przecież nie mogę wychodzić z domu, bo mnie od razu rozpoznają.
- Dobra. Zapłacę. Denerwujesz mnie.

Następnego dnia, kiedy wszyscy członkowie Iron Maiden polecieli na odebranie jakichś nagród (chyba) Banan postanowił, że zaszaleje trochę bardziej. Już nie miał w planie zamawiać dziesięciu pizz. Został poinformowany, że cała ekipa ma wrócić około 22 i żeby go nie było na parterze - najlepiej niech się zamknie na strychu i nie wychodzi do rana. No dobra - zamknie się na strychu - ale zanim to - przygotuje im przecudowną kolację. Chyba o tym, co mu wyjdzie, nie trzeba mówić? Albo dobra.. napiszę, zanim Bruce wróci.
Banan wziął pierwszy lepszy garnek z szafki w kuchni, wlał oleju aż po brzegi naczynia, wrzucił 5 kg ziemniaków do automatycznej obieraczki, później do automatycznego siekacza - wybrał wzór frytkowy - i zabrał się za smażenie. Niestety z Banana taki kucharz, że nie wiedział, że smaży się na gorącym oleju i frytki trzeba było odsączyć od wody.
Pierwsza porcja - pod względem pirotechnicznym - była udana. Oczywiście nie dało się tego jeść, bo był to prawie sam olej.
Druga porcja... Jak już mówiłam Banan zapomniał chociaż trochę osuszyć posiekanych ziemniaków, przez co były zbyt mokre, i jak wrzucił je na już baardzo rozgrzany olej..... Każdy chyba wie co się stało? No właśnie.
Wystraszyło go bardzo to zjawisko dlatego postanowił już schować się na ten strych. Nie mówię już o tym, że narobił Brusowi, że tak powiem, niezłego bagna.

21:30. Samolot wylądował. Teraz jeszcze tylko krótka przejażdżka samochodem i już będą w domu. Wjeżdżają na posesję i Bruce od razu zauważył, że jak tylko brama zaczęła się zamykać, na strychu zgasło światło - w końcu mnie posłuchał rozrabialski owoc - pomyślał. Z tym "rozrabialski" to nawet nieźle trafił, bo za chwilę miał zobaczyć kuchnię.....
Wyszli z auta i wszyscy udali się do drzwi. Przez okno dało się poczuć zapach świeżo smażonych ziemniaków. Mhm wszystkim aż ze smaku pociekła ślinka. Niestety - jak tylko przeszli przez hol zobaczyli, co tak pachniało. Nie muszę chyba mówić jak Bruce był zdenerwowany. Na podłodze pełni ziemniaków, na blacie, na stole kuchennym, na samej kuchence... nawet na okapie, żyrandolu i ścianach! I w tym właśnie momencie wiedział, dlaczego Banan poszedł na strych. Dobrze, że wrócili wcześniej i nie gadali z dziennikarzami, bo na pewno nie skończyło by się tylko na pięknym zapachu nieudanych frytek, które na dodatek stały na ogniu....