sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 29

Banan czuł się okropnie. Jego przyjaciel, Bruce, potraktował go okrutnie, ale w sumie sam sobie na to zasłużył. Teraz, siedząc pod bramami zoo, pragnie śmierci z ręki głodnej małpy. Nic już nie ma. Oprócz długu, którego musi się za wszelką cenę pozbyć. Tylko jak?
Jest zupełnie bezradny. Jest dług, ale poza tym nie ma nic.
- Bruce, kretynie! - Wykrzyczał, a potem wziął wdech i uznał, że bardzo, ale to bardzo go lubi. I wróci do niego. Wystarczy tylko dobry plan.
Wszedł do zoo z zamyśloną miną. Nagle zobaczył zmutowaną krowę, która była pół-żyrafą, pół nie wiadomo czym. zaintrygowany tym widokiem podszedł do stworzenia. To z kolei zaczęło mu się przyglądać. Źrenice mutanta zaczęły się rozszerzać. Ni stąd, ni zowąd z jej wymion wystrzeliło mleko i krzyknęła:
- Banan! To Ty?!
Zdziwiony owoc spojrzał na krowę i powiedział:
- No a nie widać?
Na to mutant odrzekł:
- Pamiętam jeszcze jak twoja matka woziła cię w wózku z bambusa.
- Kim jesteś? - zapytał banan.
- Nie poznajesz babci? - Oburzyła się krowa.
Osłupiały Banan nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy. czy to jego babcia? Tak! Jest plan na pozbycie się długu.
- Witaj kochana babko! Kopę lat. Masz pożyczyć  6 825 321,74 $?
- Oczywiście wnusiu! - Odrzekła babcia.
W tej chwili Banan uznał, że jego problem jest rozwiązany, ale babcia po chwili wyjęła spod wymion trzy zdjęcia i dodała:
- Który z tych banków obrabiamy?
Banan wbiło w ziemię. Jednak lepsza kradzież niż życie z długiem. Poza tym żyje się raz. I zgodził się.
Na akację umówili się następnego dnia rano. Mimo, że tak naprawdę Banan nigdy nie widział swojej babci, to postanowił zaufać temu dziwnemu stworzeniu.
Zabrał ze sobą kilof, fistaszki i swój ulubiony od niedawna czerwony kapelusz, który przynosił szczęście - tak napisali na Allegro. Natomiast babcia-krowa miała torebkę i skarpetę z masłem do obrony.
Weszli do banku. Ochroniarzy zakneblowali fistaszkami, panią z okienka załatwili kilofem, a z resztą rozprawili się skarpetą z masłem. Jednakże zapomnieli o małym szczególe...


Napisane przy współpracy z Maślaną, która wykonała również ilustracje. A miało to miejsce w autobusie zmierzającym do Zielonej Góry... Pozdrawiamy :)