wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 1

Pan Banan ociężale zgramolił się z łóżka. Była już 10, a on zapomniał o tym, że musi wstać wcześniej, ponieważ czeka go rozmowa o pracę. Bardzo chciał załapać się na polerowanie szyb w pobliskim salonie Fiata, ale pomyślał, że nie najlepiej wypadnie spóźniając się na tą ważną rozmowę, której nie uważał za ważną. Przeklął kilka razy przecierając w pośpiechu swoją skórkę. A czas płynął...
Z domu wyszedł luzackim krokiem. Dumnie stąpając po brudnym chodniku, wdepnął w gówno zrobione przez psa sąsiadki.
- No ja pierdole! Jeszcze tego brakowało, żeby mi spod pachy śmierdziało - powiedział czując obrzydliwy zapach.
Powąchał się kilka razy i ignorując problem ruszył dalej. Swoją pewnością siebie (i zapachem) przyciągał muszki od których próbował się odganiać, wymachując tyłkiem jak motyl. Obracając się co chwila i energicznie rzucając dotarł do celu. Jak bączek upadł przed stopami pracodawcy. Jeszcze przez chwilę się rzucał jak gdyby oblał się zimnym moczem. W tym momencie zadzwonił Sony Ericcson pana Wacka.
- Tak, witam - odebrał. - Nie, nie przyszedł, serdecznie zapraszam.
Spojrzał haniebnym wzrokiem na banana i odszedł. Pan Banan nie mogąc się podnieść, poturlał się po ulicy. Po takim wyświdrowaniu mózgu i doprowadzeniu się do stanu rzygalności zrozumiał, że pracy w "Fiat Wacek" nie dostanie (ciągle myślał, że chodzi o "Fiut Wacek"). Mówi się trudno. Podniósł się ledwo, a z jego skórki wyleciała stara Nokia, którą dostał od chrzestnego banana z okazji bez okazji.
- Jeszcze cała? - Zdziwił się.
I zaczął nią rzucać o przechodniów. W końcu trafił jakiegoś gogusia w łeb. Upadł on na ziemie. Banan podszedł do niego i uważnie mu się przyglądał.
- To ty chuju przechodziłeś koło mojego domu! - Rzekł zdenerwowany. - Już nigdy mam cie nie wiedzieć w oknie.
Kopnął go na koniec w krocze. Sprawca (przechodzenia koło domu) poturlał się wprost na oddającego mocz kundelka. Co się stał nie trzeba tłumaczyć.
Na takim wesołym rzucaniu ludziom pod nogi starej cegły Pan Banan spędził cały dzień. Wrócił około 21 do domu i od razu położył się do łóżka.
Tak spałby do rana gdyby nie... złodziej! Po domu rozległo się ciche stąpnie po ziemi, głośny oddech i poruszająca się ciemna postać. Pan Banan przebudził się. Chwycił to, co miał po ręką (Nokię) i obserwował z ukrycia złodzieja. Dobierał się do telewizora. Wziął go w ręce i zaczął podążać w kierunku wyjścia. Banan zdenerwowany tym incydentem krzyknął:
- Zostaw go murzynie! 

3 komentarze: