poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział 26

Pan Banan utworzył na facebook'u nowe wydarzenie - urodziny Chrisa Rörland'a, po czym włączył film "Projekt X", mając nadzieję, że jego impreza również będzie tak wyglądała. 
Po godzinie sprawdził jak ma się sytuacja z przyjęciem. Przyjście potwierdziła jedna osoba, a był nią.... sam Chris. Bardzo zdziwiło to Banana. Przecież napisał, że będzie dobra muza, dużo ładnych dziewczyn, alkohol i wszystko czego kto sobie zażyczy, a tutaj tylko solenizant potwierdził, że przyjdzie... 
Coś mu nie pasowało i postanowił popatrzeć w szczegóły imprezy - publiczne, dane organizatora, lokalizacja - no własnie lokalizacja. Dziwne - napisał dom Brusa Dickinsona, ale jednak nikt nie pisze się na to. Popatrzył na komentarze. Był jeden wpis dodany przez "Człowiek X". Zdziwiło go to, bo nawet nie mógł wejść na profil tego osobnika. W treści komentarza był jakiś link. Banan postanowił go otworzyć. Za chwilę na ekranie komputera pokazały się dziwne obrazki i napisy. A kilka brzmiało tak:
"Nie próbuj nawet przychodzić, bo FBI cię namierzy!"
"Organizator przyjęcia to pedofil i ma zamiar zamordować wszystkich"
"Przyjęcie ma rzekomo odbyć się w domu wokalisty Iron Maiden, ale tak na prawdę to pułapka - mieszka tam seryjny morderca, który chce ponownie zapolować na ludzi, pod pretekstem urządzenia imprezy urodzinowej dla gitarzysty Sabatonu."
Pan Banan nie miał pojęcia kto mógł być twórcą tego wpisu. Postanowił wytężyć swój umysł i powoli, powoli zaczął dochodzić do wniosku, że prawdopodobnie mógł być to nikt inny tylko... Bruce. "Chociaż... po tym co się ostatnio stało, chyba chciał się jakoś przede mną ubezpieczyć." Pomyślał Zółty. To nawet całkiem nie zły pomysł - przecież Bruce miał jeszcze zamiar wrócić do swojego domu. Wprawdzie trochę zniszczonego przez Banana, ale przecież, dom jest tam, gdzie serce jest. Tak - w tym domu było serce Brusa. A tak bez przenośni to była w nim dwie ukochane szpady Brusa ładnie skrzyżowane w literę "X". Na szczęście Banan nie wiedział, w jakiej części domu znajdowało się pomieszczenie z tym cudeńkiem - gdyby wiedział, to Bruce chyba nigdy by go tam samego nie zostawił. 
"No cóż" - pomyślał Banan - "Skoro imprezka nie może odbyć się tutaj, no to czas zmienić lokalizację i powtórzyć imprezkę sprzed kilkunastu miesięcy hehehe".
Tak - wystarczyło tylko zmienić lokalizację - pytanie na jaką? Sprawa wyglądała tak, że urodziny za kilka dni, a wszystko jest w pewnym sensie w dupie. Trzeba szybko działać. 
Banan jak najszybciej znalazł książkę telefoniczną i wyszukał w niej - wynajmę lokal. Centrum miasta, powierzchnia wystarczająca, cena do uzgodnienia. Banan jak najszybciej wystukał ten numer i powiedział, że jak najszybciej potrzebuje tego lokalu, powiedział że zapłaci $ 50 000 byle by jak najszybciej miał ten lokal na te kilka dni licząc od dzisiaj. Oczywiście nie odbyło by się bez zaliczki - ok. 1/4 ceny czyli $ 12 500. Dla Banana to nie problem - szybko wykorzystał patent z filmu "Złap mnie jeśli potrafisz" i bez problemu przesłał czek właścicielowi. Teraz pozostawało tylko zmienić lokalizację na fejsie i do roboty.
Wiedza z wcześniej wymienionego filmu przydała się w jeszcze kilku innych sytuacjach - a mianowicie - załatwienia "dziewczyn", napojów, DJ'a i innych kilku duperałów. Po 30 minutach od zaktualizowania wydarzenia odświeżył i potwierdzenie przyjścia kliknęło.... 5218 osób. "No nieźle". Powiedział Banan pod nosem. Zadzwonił jeszcze z kilkoma sprawami i 17 minut po godzinie 1 poszedł spać. 
Kolejny dzień. Godzina 10. Pierwsze co Banan zrobił po obudzeniu się to sięgnął po swojego laptopa i sprawdził fejsa. Po Niespełna 9,5 godzinach swoje przyjście zapowiedziało..... 12 514 osób. W tym kilkaset z innych kontynentów "Pif paf hehe będzie zabawa... będzie się działo..." Na dobry początek dnia to własnie Banan podśpiewywał sobie pod nosem. 
Wstał z łóżka, zjadł skąpe śniadanie, wziął prysznic i zadzwonił do Brusa:
 - Dzień doberek kochany panie - przywitał się Banan z radością w głosie.
 - Co Ty znowu knujesz? - Bruce nie dał się zwieść
 - Pokojnie panie kapitanie, s pana domem nic się nie tanie.
 - Słyszę przecież, że już coś się dzieje. Dobra zignoruję ten twój dziwny poranny akcent, powiedz mi tylko, czy mój dom stoi cały?
 - Czyma się jak coś nie wiem czego - wybełkotał Banan 
 - To mi się nie podoba. Ale dobra Banan. Daję ci kredyt zaufania. Nie spiernicz tego. Ja się rozłączam, bo muszę coś załatwić. 
 - Pokojnie panie kapitanie, bęcie tobsze hehe. Bez odbioru.
Banan rozłączył się i postanowił resztę dnia przespać, nie martwiąc się tym, co miało dziać się następnego wieczoru. A dziać miało się sporo. Ale o tym w następnym poście. Zapraszamy na reklamy. ;) 


P.S. - Sweet Little Kath - nie zabijaj. ;D