niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 11

A tym czasem inwazja trwała. Omijała tylko dom Pana Banana, bo zabójcze dziecko czyhało... Lecz szlachetny partner Banana nie mógł patrzeć na krzywdę innych. Gdy nadeszła noc zabrał Pizanga na zewnątrz i nakazał mu, aby pozbył się wszystkich hamburgerów. Sam uciekł gdzie pieprz rośnie. Mały bardzo się przestraszył i zaczął płakać. Niby ktoś mógł go porwać, ale z drugiej strony nic mu się nie mogło stać z powodu inwazji bułek z mięsem, które teraz są największym zmartwieniem. Na szczęście zgłodniał i dorwał się do uciekających od niego hamburgerów.
Rano
Pan Banan wstał o 10. Rozejrzał się i spokojnie poszedł do pokoju  dziecka. Ale gdy do niego wszedł okazało się, że młodego nie ma! Wpadł w panikę i zaczął szukać swego nędznego partnera, lecz jego także nie było. Zauważył, że drzwi przez całą noc nie były zamknięte na klucz, a przecież to robił wieczorem.
- Dziwne... - pomyślał.
Wrzucił na siebie kurtkę, gdyż trochę padało i poszedł śladami, które zauważył po wyjściu. Był pewien, że to rzygi jego synka. W końcu to on karmił go kluskami z makaronem dzień przed zniknięciem. Podniósł oczy i... nie było hamburgerów! Ziemia uratowana! Tak w ogóle to nikogo nie było. Gdzie Pizang!
- Kochany synku, gdzie jesteś?! - rozpaczał.
Wtem rozległo się głośnie pierdzenie za pobliskim dębem. Pan Banan pewien, że ktoś mu pomoże w poszukiwaniu, szybko pobiegł w tamtą stronę. I kogo ujrzał? Swojego małego synka z wymazanym ryjem i ogromnym brzuchalem.
- Dziecko, co ty tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś w domu?
Mały swoim językiem wszystko wytłumaczył. Wściekły Banan wiedział, że dla jego okrutnego partnera nie ma miejsca w jego domu. Wziął małego w żółte ręce i zaczął zmierzać w kierunku domu, gdy nagle ktoś zatrzymał go. Była to dziennikarka z kamerzystą.
- Witam! Czy pański syn mógłby udzielić naszej telewizji Polsat - zawsze pierwsze na miejscu zdarzenia - wywiadu. To zadziwiające, że dziecko uratowało świat przed hamburgerową zagładą.
Pan Banan Bardzo się zdziwił. To dzięki jego dziecku nikomu nic już nie grozi! Jasne! Zgodził się. Od tej pory Ojciec i syn jeździli po telewizjach i różnych miejscowościach, aby opowiadać o tym niezwykłym wyczynie.
A partner?
- Niech spierdala i zabiera swoje brudne gacie z mojej pralki.

2 komentarze: