czwartek, 5 września 2013

Rozdział 17

O tym, co działo się u Bana w domu trąbiono jeszcze przez jakiś miesiąc. Wszystko dokładnie opisywano i analizowano. Skąd nagle wzięło się tam tyle ludzi? Jak dowiedzieli się o nim Stonesi? Kim była dokładnie drąca się Bananica? Skąd nagle pojawiła się scena? I wiele, wiele innych... Nasz bohater ponownie udzielał wywiadów.
- Co skłoniło pana do zasłynięcia niczym?
- Gdzie pański partner?
- Miał pan dziecko. Gdzie ono teraz się znajduje?
- Oddał je pan do adopcji?
- Dlaczego?
- Czy ono jeszcze żyje?
Dopytywali się wścibscy dziennikarze. Banan posmutniał. Wymamrotał tylko pod nosem:
- A dajcie mi wy wszyscy święty spokój.
I odszedł. Kiedy wszystko ucichło powrócił do domu. Wyprawił skromny pogrzeb dla swojego synka, który stał się kolejnym obiektem do nagrywania, do telewizji.
- Ale skąd...? - zastanawiał się owoc.
Jak gdyby nigdy nic, bez żadnego zaproszenia do jego domu wparowali sąsiedzi. Podkręcili muzykę, zaczęli tańczyć i śpiewać. Zrobiło się naprawdę głośno. Banan nie wiedział co robić. Wszelkie jego rozkazy rozchodziły się bez echa. Tak na złą sprawę to nikt nie zwracał na niego uwagi. Każdy myślał, że jest to kolejna impreza. Ale on chciał zrobić tylko pogrzeb dla syna, nie kolejny melanż. Co chwila ktoś wyciągał go na parkiet i wlewał w niego litry wódki (jeszcze trochę zostało). Co minutę przychodzili nowi, przynosząc ciasta, ciasteczka - ogólnie jedzenie i picie. Po kilku głębszych Banan oddał się imprezowaniu. Nie zwracał uwagi na nic. Po prostu się dobrze bawił - można powiedzieć, że to była taka jego stypa.
 
Wszystko trwało 3 dni. Trwałoby dłużej gdyby nie pożar u sąsiada, który pochłonął większość pobliskich domów, w tym połowę "willi" Panka Banana. Był tym faktem załamany.  Brak pracy, rozstanie, śmierć, pożar - same nieszczęścia! Nie wiedział co robić - wygrzebywać się z życiowego dołka czy robić wszystko, co chce, a potem się zobaczy. Miał tylko nadzieję, że gorzej już nie będzie.

1 komentarz:

  1. juz miałam wizję co napisać, dopóki nie przeczytałam że myślał, że gorzej już nie będzie - hehehe ;D

    OdpowiedzUsuń